Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi dampu z pięknego miasta Toruń. Przejechałem już 22270.66 kilometrów. Jeżdżę z prędkością średnią 23.24 km/h i się wcale nie chwalę ;-)
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy dampu.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

ponad 200

Dystans całkowity:3396.23 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:141:06
Średnia prędkość:24.07 km/h
Maksymalna prędkość:62.09 km/h
Suma podjazdów:2443 m
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:226.42 km i 9h 24m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
238.00 km 0.00 km teren
09:12 h 25.87 km/h:
Maks. pr.:42.80 km/h
Temperatura:30.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:592 m
Kalorie: kcal
Rower:Vento 5.0

Łowicz

Niedziela, 18 czerwca 2017 · dodano: 19.06.2017 | Komentarze 0

3 - 200

Wyjazd o 5:15 z Bydgoszczy. Rano jeszcze chłodnawo, ok. 11 stopni, potem gorączka. 
Trasa: Inowrocław - Kruszwica - Radziejów - Sompolno - Kłodawa - Kutno - Łowicz. Praktycznie wszystko głównymi drogami dobrej jakości, a i ruch był niewielki.
Miło się jechało i wyszedł kolejny przyzwoity tydzień na rowerze.
Kategoria Z Kumplem, ponad 200


Dane wyjazdu:
237.07 km 0.00 km teren
09:48 h 24.19 km/h:
Maks. pr.:53.96 km/h
Temperatura:23.7
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:964 m
Kalorie: kcal
Rower:Vento 5.0

Gdynia

Niedziela, 11 czerwca 2017 · dodano: 13.06.2017 | Komentarze 0

2 - 200

Wyjazd o 7:00 po dobrym wyspaniu się (bez budzika). Początek podobny jak kilka dni wcześniej, czyli Zławieś - Unisław i Stolno, ale tam skręciłem na Grudziądz. Przejazd przez miasto już sporo fajniejszy niż kilka lat wstecz chociaż nie wszystkie ścieżki idealne dla szosówki. Przejechałem przez Wisłę i skręciłem w prawo jak był pierwszy drogowskaz na Nowe. Mimo, że był objazd i było trochę pod wiatr to był to chyba najfajniejszy, a zarazem niespodziewany fragment tej wycieczki. Te wszystkie domki i zagrody były na prawdę przepiękne! Bardzo przyjemnie się tam jechało.
W Nowem pierwszy raz pchałem szosówkę pod górę. Byłem już nieco zmęczony i nie chciałem niepotrzebnie walczyć, a podjazd miał 11%. Pierwsza wizyta w sklepie i jazda dalej wzdłuż szosy aż do samego Gdańska. W Gniewie postój na fotkę. W Pszczółkach dłuższy postój na Orlenie, który bardzo pomógł mi się zregenerować, a miałem już ponad 170 km.
W Gdańsku oczywiście zwiedzanie starówki i ścieżkami dojechałem na plażę w Brzeźnie. Mimo ogromnego ruchu nie mogłem sobie odmówić przejazdu nadmorską ścieżką rowerową aż do Sopotu. Chciałem wsiąść tam w pociąg, ale kolejki były za duże do kas i śmignąłem jeszcze do Gdyni żeby pojechać kolejnym. Tam zonk - do kas się dopchałem, ale biletów już nie było. Na szczęście dostawione były wagony i był luz, kierownik pociągu obiecał sprzedać bilet, a że przez 2 godziny nie zdążył... ;-)
Super pogoda, super wycieczka, super rower i forma już ociupinkę w górę. A zakwasów i bóli w plecach oraz dłoniach praktycznie żadnych! Tylko skóra poparzona.

Zamek w Gniewie
Zamek w Gniewie © dampu

Gdańsk
Gdańsk © dampu

Szosówka na plaży
Szosówka na plaży © dampu

Sopot
Sopot © dampu

Molo w Sopocie
Molo w Sopocie © dampu

Gdynia
Gdynia © dampu
Kategoria ponad 200


Dane wyjazdu:
236.23 km 0.00 km teren
10:05 h 23.43 km/h:
Maks. pr.:49.68 km/h
Temperatura:28.7
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:887 m
Kalorie: kcal
Rower:Vento 5.0

200 szosą

Niedziela, 14 maja 2017 · dodano: 20.05.2017 | Komentarze 0

1 - 200

Prawie dwa lata czekałem na kolejne 200 km! Udało się dosyć spontanicznie umówić z kolegą na niedzielę. Dojechałem pociągiem do Warszawy i po 8-ej wyruszyliśmy ku przygodzie! Wyjazd z miasta zajął ponad godzinę... :)
Jechaliśmy dosyć sympatycznymi drogami o małym natężeniu ruchu.
Nieporęt - Winnica - Gzy - Ciechanów - Mława - Działdowo - Dąbrówno i powrót do Działdowa na pociąg.
Dupsko obolałe, lekko stopy od butów, a najgorzej ręce. Normalnie taki niedowład w palcach, dzisiaj dopiero jest prawie w porządku. Dzień po nie mogłem utrzymać kubka z herbatą...
Wpadło kilka nowych gmin ale dodam później.

Pierwsza dwusetka na szosówce! :-)
Kategoria ponad 200, Z Kumplem


Dane wyjazdu:
201.32 km 0.00 km teren
07:54 h 25.48 km/h:
Maks. pr.:46.72 km/h
Temperatura:15.4
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kutno

Niedziela, 27 września 2015 · dodano: 31.12.2015 | Komentarze 0

Dziewiąte 200 km w 2015 roku!

Wyjazd o 10:30 z Bydgoszczu, po niecałej godzinie byłem już w... Brzozie! Na wylotówce zakaz rowerowania to spróbowałem objazdem przez las, obok lotniska. Jedna wielka masakra! Wiele razy pchałem rower po piachach i pod wielkie wzniesienia. Pierwszy raz widziałem drogowskazy dla koni... Przeżyć całe mnóstwo, oczywiście nie spotkałem tam ani jednej żywej duszy. Od Brzozy średnia zaczęła iść w górę - było co nadrabiać. Po drodze wahadełko i wypadek, ale i tak szybko przemknąłem. Główną do Ina, a potem mniej główną do Kruszwicy, jak przy objeżdżaniu Gopła. Postój pod biedrą po zakupy i żeby podjeść. Drogą 62 całkiem sprawnie do Radziejowa, potem na Bytoń, dalej kilka kilometrów pod mega wiatr w stronę Osięcin i przez Agnieszkowo do Lubrańca. Drogą 270 na Izbicę Kujawską, z odbiciem na Lubomin (dojazd drogami polnymi i między sadami), z którego ostatecznie dojechałem do Izbicy. Drogą 269 do Rybna (wielkopolskie) i dalej na Chodecz. Tam drugi postój tylko po wodę. Jakoś w ogóle nie czułem głodu. Bułka, banan i kilka żelek na 150 km... Sprawdziłem rozkład i okazało się, że mam 1 h 40 min do wcześniejszego pociągu w Kutnie. Odległość 37 km - czemu nie? Miałem odpocząć, ale stwierdziłem, że nie warto. Wcisnąłem w siebie trochę kalorii w trasie i cisnąłem, ciesząc się z każdej nadrobionej minuty. Jechałem przez Lubień Kujawski, Imielno i Miksztal (pierwsza wizyta w łódzkim!). Dojechałem na dworzec 19 minut przed czasem. Przede mną 15 osób w kolejce do jednej tylko czynnej kasy, ale udało mi się kupić bilet. Wsiadam i zaraz słyszę, że... postoimy jeszcze 20 minut! No trudno. Po drodze oczywiście zimno w pociągu. Do Bydgoszczy dojechałem po 21-ej, dokręciłem kilka brakujących kilometrów w temperaturze około 9 stopni i zaliczyłem pierwszą 200-tkę od 1,5 miesiąca :-)

Celem było pozbieranie gmin na południu kujawsko-pomorskiego, a zahaczyłem jeszcze wielkopolskie i łódzkie. Łącznie wpadło 11 nowych gmin!

Jedyna fotka na trasie - ale za to jaka! ;-)
Jedyna fotka na trasie - ale za to jaka! ;-) © dampu
Kategoria ponad 200


Dane wyjazdu:
231.33 km 0.00 km teren
10:58 h 21.09 km/h:
Maks. pr.:52.75 km/h
Temperatura:34.2
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Znowu to kolano... - Jastrowie

Piątek, 14 sierpnia 2015 · dodano: 14.08.2015 | Komentarze 0

Ósme 200 km w 2015 roku!

Miał być nowy rekord, miało być pierwsze 300 km w życiu, mieliśmy dojechać nad Bałtyk i wrócić pociągiem z Koszalina - niestety nie wyszło...

Spałem nieco ponad godzinę i wyruszyłem już o 1:40 (to akurat można uznać za rekord ;). Przejechałem się spokojnie po tętniącej życiem starówce i chwilę przed 2:30 spotkałem się z kumplem na Rubinkowie. Polną dojechaliśmy do wylotówki na Gdańsk. Zrobiło się zimno i ciemno. Niebo było przepiękne. Widoczna była wyraźna wstęga Drogi Mlecznej, której dawno już nie widziałem w pobliskich miejscowościach na północ od Torunia. Jadąc, podziwialiśmy "spadające gwiazdy" - Perseidy. Widzieliśmy kilkanaście meteorów, obserwując tylko kierunek północny. Można to uznać za na prawdę świetny wynik, zwłaszcza, że maksimum aktywności przypadało na poprzednią noc.

Po 4 zaczęło się lekko przejaśniać. Mieliśmy okazję obserwować niezwykły widok podczas zjazdu z góry na wysokości Chełmna - okoliczne pola pokryte gęstą mgłą na tle pomarańczowego horyzontu. Minęliśmy Świecie i skierowaliśmy się na Drzycim, gdzie na ok. 78 km zrobiliśmy pierwszy dłuższy postój. Właśnie w tym momencie wschodziło Słońce - około 5:30. Posileni, ruszyliśmy dalej do Tlenia, w którym stuknęła mi pierwsza stówka. Obraliśmy kierunek na Tucholę i wiatr zaczął nam w końcu sprzyjać. Świetna nawierzchnia zachęcała do szybszej jazdy. W Tucholi kolejne postoje, na rynku i na Orlenie. Miałem już 130 km i pierwszy raz ostrzej zabolało mnie kolano. Kumpel mi odjechał, spotkaliśmy się dopiero na wjeździe do Chojnic, a ja ślimaczym tempem się turlałem. Postanowiłem zrezygnować z jazdy nad morze i próby zrobienia 300 km. Pierwotnie chciałem zostać w Chojnicach i czekać na pociąg przed 16-stą. Niestety nie było to bezpośrednie połączenie, a mi żal było siedzieć tak długo bez ruchu. Zobaczyliśmy starówkę i postanowiłem spróbować dojechać do Jastrowia, przez który przejeżdżał bezpośredni pociąg do Torunia. Plan był dosyć realny, 63 km w 4 godziny, ale nie wiedziałem czy kolano da radę. Nasmarowałem je porządnie żelem, owinąłem bandażem i ruszyłem. Słoneczko już nieźle grzało, a wiatr znowu zaczął wiać centralnie w plecy. Dzięki temu trasę do Człuchowa i kolejne 15-20 km przejechałem bardzo sprawnie, próbując nie zwracać uwagi na kolano. Na 22 km przed celem zrobiłem postój. Zjadłem i wypiłem wszystko co miałem, chwilę odpocząłem i ruszyłem. W tym momencie upał był najgorszy (jeszcze ta myśl, że nie mam już nic do picia). Przemęczyłem się tak przez 12 km, aż dopadłem się do małego sklepiku i wypiłem litr wody naraz. Pozostało mi 10 km i 50 minut zapasu, to musiało się udać! ;-) Kumpel od Człuchowa postanowił jechać przez Debrzno, przez co ledwo zdążył na pociąg i był mega wykończony. Ja pomimo upału nie żałowałem mojej trasy. Niemal cały czas świetna nawierzchnia, ruch o wiele mniejszy niż wcześniej, bo wszyscy jechali na Koszalin, a do tego 5 km mniej niż przez Debrzno.
Pociąg ruszył punktualnie o 14:32. Podróż oczywiście męcząca, a w Bydgoszczu nie wiadomo po co 50 minut stania na dworcu. Dojechaliśmy przez to sporo później do Torunia. Powrót z dworca do domu ledwo 12-15 km/h, bo z kolanem masakra.

Mimo nieudanej próby zrobienia 3-setki, formę mogę uznać za przyzwoitą. Machnąłem kolejne 200 km w tym roku, walcząc z kolanem przez ostatnie 100 km. Mimo jazdy z kumplem, jakieś 80% trasy i tak jechałem albo samemu, albo będąc "tym pierwszym". Nie mam przez to żadnych wyrzutów, że nie udało się zrobić więcej, jeszcze przyjdzie na to czas, a zdrówko jest najważniejsze :-)

Wpadło 12 nowych gmin!

Widoczek przed wschodem Słońca niedaleko Świecia
Widoczek przed wschodem Słońca niedaleko Świecia © dampu

Rynek w Tucholi
Rynek w Tucholi © dampu

Chojnice
Chojnice © dampu

Granica województw Pomorskiego i Wielkopolskiego
Granica województw Pomorskiego i Wielkopolskiego © dampu
Kategoria ponad 200, Z Kumplem


Dane wyjazdu:
249.99 km 0.00 km teren
10:42 h 23.36 km/h:
Maks. pr.:54.09 km/h
Temperatura:22.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rowerowe marzenie spełnione!

Środa, 29 lipca 2015 · dodano: 29.07.2015 | Komentarze 1

Siódme 200 km w 2015 roku!

Nowa życiówka, ale co najważniejsze spełniło się wreszcie moje marzenie zrobienia 5000 km w ciągu roku, i to już w lipcu! W poprzednich latach udawało mi się zrobić co najwyżej 2/3 tego dystansu.

Jakoś tak się nawet wyspałem i wyruszyłem o 4:30. Rano chłodno 10-11 stopni. Ścieżką rowerową do zjazdu w Łubiance, w towarzystwie sarenek. Potem przez Biskupice do Chełmży. Dalej Wąbrzeźno i Radzyń Chełmiński, gdzie zrobiłem wreszcie pierwszy kilkunastominutowy postój na jedzenie. Trasa zaplanowana tak, żeby pozbierać nowe gminy, sąsiadujące od południa z tymi, które już zaliczyłem podczas pierwszej wycieczki do Olsztyna. Z Radzynia Chełmińskiego wyruszyłem więc do Jabłonowa Pomorskiego, a dalej przez Łąkorz do Nowego Miasta Lubawskiego. Tuż po wjechaniu do Warmińsko-Mazurskiego wpadła pierwsza stówka, a w Nowym Mieście Lubawskim zrobiłem dłuższy postój pod biedronką, gdyż wypadała mi tam połowa zaplanowanego do przejechania dystansu. Wyjazd z miasta dał mi ostro w kość. Co chwilę męczące podjazdy. Dodatkowo od około 90 km zaczął mi dokuczać ból kolana. Musiałem częściej stawać, popijać i odpoczywać. W końcu się też nieco rozebrałem. Zamiast odbić od razu na Lubawę, jechałem przez Grodziczno aż do Hartowca, aby zaliczyć gminę Rybno. Dojechałem tam na 150 km i miałem już serdecznie dość. Powoli cofnąłem się i skierowałem na Lubawę. Stamtąd kierunek na Olsztynek. Przed Grunwaldem już nie mogłem wytrzymać i nasmarowałem kolano grubą warstwą żelu przeciwbólowego. Minimalnie pomógł, ale nie na długo. Tuż za Mielnem wpadło 200 km i zaraz skręciłem w lewo, aby dojechać do Olsztynka przez Lichtajny i Królikowo, a nie ładować się na ekspresówkę. W Olsztynku krótki postój i rozpoczęła się ostateczna walka o dojechanie do Olsztyna. Czasu miałem sporo i wiedziałem, że zdążę. Kolano tak dokuczało, że pod górki wjeżdżałem ledwo 12-14 km/h, a zjeżdżając w ogóle nie pedałowałem, przy czym i tak osiągałem 30-40 km/h. Kilkanaście minut po 15 wjechałem do Olsztyna. Krótki postój na Orlenie, spokojny przejazd do centrum i zwiedzanie, czyli coś na co brakło mi czasu ostatnim razem. Na dworcu pojawiłem się jakieś 20 minut przed odjazdem pociągu mając na liczniku równe 240 km. Pozostałe 9.99 km w wielkim bólu dojeździłem po Toruniu, meldując się w domu przed 20-stą. Dodam jeszcze tylko, że wolnobieg nadawał się już do wymiany przed wyprawą na Litwę. Dzisiaj ostatecznie go zajechałem (a on mnie!) ;-)

Udało się zaliczyć 16 nowych gmin!
Rowerkowi stuknęło już 25 000 km!
W tym roku jeździłem już ponad 200 godzin, a w ogóle na bikestats ponad 500!

Brakło jeszcze tylko 3 gmin żeby było okrągłe 200 zaliczonych, no i kilku kilometrów, żeby mieć kolejny rekord miesiąca. Ale biorąc pod uwagę, że właśnie miałem 10 dni wakacji w lipcu, zupełnie bez dostępu do roweru, to i tak świetnie, że znowu wykręciłem ponad 1000 km!

Radzyń Chełmiński - zamek
Radzyń Chełmiński - zamek © dampu

Radzyń Chełmiński - zamek
Radzyń Chełmiński - zamek © dampu

Pola Grunwaldu
Pola Grunwaldu © dampu

Stary ratusz w Olsztynie
Stary ratusz w Olsztynie © dampu

Pomnik Mikołaja Kopernika w Olsztynie
Pomnik Mikołaja Kopernika w Olsztynie © dampu

Olsztyn - zamek
Olsztyn - zamek © dampu

Brama Górna w Olsztynie
Brama Górna w Olsztynie © dampu
Kategoria ponad 200


Dane wyjazdu:
247.02 km 0.00 km teren
11:17 h 21.89 km/h:
Maks. pr.:49.68 km/h
Temperatura:21.7
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kowno - Suwałki - Ełk

Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 0

Szóste 200 km w 2015 roku!

Nowa życiówka! ;-)

Udało się zasnąć już po 22:00 i jakimś cudem obudziłem się samemu już po 4 nad ranem. Singiu też już się przebudził ;-) Całkiem sprawnie się zebrałem, trochę pogadaliśmy i o 5:20 wyruszyłem z hostelu. Nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności i podjechałem jeszcze raz pod ratusz. O poranku było tam puściutko. Za mostem dosyć długi podjazd, który ledwo dałem radę, a potem niekończący się wyjazd z miasta. Wskoczyłem w końcu na drogę E67 i załamałem się widokiem szerokiej i sięgającej za horyzont drogi. Początkowo kilometry jeszcze jakoś leciały. Niestety był mocny wiatr i do tego dosyć chłodno - około 13 stopni. Pierwszy raz jechałem w kurtce na tym wyjeździe (do tego 2 koszulki), a z racji wzmożonego wysiłku pod wiatr mocno się spociłem. Po 40 km musiałem już stanąć. Zjadłem porządne śniadanie i próbowałem się rozgrzać. Niezbyt się to udało, więc założyłem jeszcze przeciwdeszczówkę, żeby nie zamarznąć po ruszeniu. Do Mariampola dojechałem cały mokry. Zdjąłem tylko kurtkę, zostawiając resztę. Chciałem sprawnie przejechać przez miasto, zamiast obwodnicą dookoła, co niespecjalnie się udało z powodu rozkopanych ulic i objazdów. Ruszyłem dalej drogą 201 i przez Kalwarię już tylko z myślą "byle do granicy". Pod koniec jeszcze co rusz jakieś górki... Do Polski wjechałem ok. 10:15, po mniej więcej 95 km. Długi postój na pierwszym przystanku za przejściem, przebieranie się i suszenie ciuchów.
Najkrótsza droga do Ełku wynosiła 185 km. Ja jednak pojechałem slalomem, żeby pozbierać okoliczne gminy, nie zostawiając pustych miejsc na mapie. Ostatecznie udało się zaliczyć 11 nowych gmin! Zatem już w Szypliszkach odbiłem na Sejny drogą nr 651. Miałem tam idealnie wiatr w plecy i prułem od 30 do 40 km/h. Zahaczyłem tam gminę Puńsk i wjechałem do gminy Krasnopol. Skręciłem w prawo w Murowanym Moście. Cały czas goniły mnie granatowe chmury, z których w końcu lunęło przed Krasnopolem. Dojechałem w końcu do drogi 653 i kierowałem się na Suwałki. Na tym stosunkowo niedługim odcinku zdążyłem przemoknąć i wyschnąć jeszcze jakieś 5-6 razy. Już mi się na koniec nie chciało nawet zakładać przeciwdeszczówki... Spieszyłem się bardzo do Suwałk na krótkie spotkanie, gdzie w umówionym miejscu byłem o 13:05. Zjadłem porządny obiad, odpocząłem i w końcu uzupełniłem zapasy w biedronce. Następnie przejechałem całe Suwałki na południe, w większości po ścieżkach rowerowych, kierując się na Augustów. Znowu trochę zmokłem, ale do skrętu w Olszance zdążyłem wyschnąć. Zaczął się tutaj chyba najpiękniejszy fragment drogi w Polsce, jaki przejechałem podczas całej wycieczki. Przez wioski: Pijawne Polskie, Pijawne Ruskie, Kurianki Drugie i Pierwsze, a dalej po wertepach przez rzeczkę Rospudę dojechałem do Dowspudy. Potem już ścieżką do miejscowości Raczki. Stamtąd na Małe Raczki, Wierciochy, Nieszki, wjechałem do Warmińsko-Mazurskiego, dalej Rynie i Urbanki, a przed Krupinem pojawiło się na liczniku 200 km. Tam pod drzewkiem, na ławeczce zrobiłem znowu dłuższy postój i zjadłem prawie wszystko co miałem. Poczekałem aż przestanie padać i ruszyłem do Olecka. Doczłapałem się do drogi nr 65 i coraz bardziej zmęczony zacząłem jechać w stronę Ełku. W Gąskach odbiłem jeszcze na Kukówko. Ostatkiem sił, po dziurawej drodze i lekko pod górę, ale dotarłem do tabliczki, żeby zaliczyć gminę Świętajno. Nawrót i ostatnie 20 km do Ełku. Miałem momentami już serdecznie dość. Tyłek bolał, zmęczenie coraz większe, ponad 14 godzin w podróży. Wjechałem w końcu do Ełku przed 20-stą. Zrobiłem zakupy w biedrze i pojechałem pod Amfiteatr na koncert. Podjadłem, wypiłem, odpocząłem, spotkałem się ze znajomymi i ok. 23 wróciłem na nocleg. Zasnąłem w oka mgnieniu ;-)

Na całej wycieczce po Polsce i Litwie zrobiłem 555.92 km w 25:05 h. Właściwie było to 2 razy po ponad 200 km, raz 85 km, raz 22 km i dzień bez jazdy. Miałem zapakowane średnio od 10 do 14 dodatkowych kilogramów, względem tego co wożę zazwyczaj. Zatem dwusetki z takim obciążeniem, zwłaszcza tą rekordową podczas powrotu z Kowna, gdzie przynajmniej połowę drogi miałem pod wiatr, a z racji popsutej przerzutki z przodu zawsze miałem 3 - nawet na najgorszych górkach, traktuję jako mój osobisty sukces :-) Chciałbym jeszcze w tym roku spróbować zaatakować 300 km. Myślę, że bez bagaży i z wiatrem w plecy jestem w stanie tego dokonać. Ale tym razem oczywiście z kumplem! ;-)

Przy okazji zrobiłem mój najlepszy tydzień w życiu - 580 km.

Centrum Kowna o poranku
Centrum Kowna o poranku © dampu

Ratusz w Kownie o poranku
Ratusz w Kownie o poranku © dampu

Powrót do kraju!
Powrót do kraju! © dampu

Rzeka Marycha
Rzeka Marycha © dampu

Pijawne Polskie
Pijawne Polskie © dampu

Pijawne Ruskie
Pijawne Ruskie © dampu

Rospuda
Rospuda © dampu

Kukówko
Kukówko © dampu
Kategoria ponad 200


Dane wyjazdu:
201.80 km 0.00 km teren
08:25 h 23.98 km/h:
Maks. pr.:52.57 km/h
Temperatura:24.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wilno

Czwartek, 9 lipca 2015 · dodano: 10.07.2015 | Komentarze 0

Piąte 200 km w 2015 roku!

Mimo fajnego noclegu niespecjalnie się wyspałem. Wyruszyłem ok. 6:40 i o 7:00 byłem jednym z pierwszych klientów Biedronki w Sejnach. Dalej ruszyłem na przejście graniczne w Ogrodnikach. Droga w pewnym momencie była rozkopana, ale na szczęście z rowerem dało się to obejść. Na granicy melduję się punktualnie o 8-ej. Drogi minimalnie gorszej jakości, miejscami musiałem uważać na drobne kamyczki, ale za to bardzo dobrze oznakowane i przede wszystkim dookoła same cudowne widoki. Piękne pola, co rusz jakieś pagórki i setki bocianów. Przed 10 robię pierwszy dłuższy postój na śniadanie i odpoczynek. Po 75 kilometrach docieram do Olity. Niestety informacja turystyczna była tego dnia zamknięta, ale na planie miasta znajduję najciekawsze punkty i trochę krążę po centrum. Najlepiej chyba prezentuje się park, w którym też chwilę posiedziałem, no i nie mogłem sobie odmówić postoju na moście nad Niemnem :-)  Na wylocie z Olity kieruję się na drogę numer 220. Przejechałem nią ok. 70 kilometrów, ruch był minimalny, a widoki jeszcze lepsze. Całe mnóstwo starych litewskich domków, pola, lasy, krowy i co jakiś czas konie. W rankingu na najbardziej urokliwą miejscowość wygrała Dusmenys - najwięcej ciekawych domków. Na wysokości Aluony miałem już prawie 150 km i byłem mocno zmęczony. Blisko 30 minutowy postój, na którym zjadłem i wypiłem co tylko możliwe, a jak tylko położyłem się na ławce to czułem, że zasypiam. Od razu wstałem i spróbowałem pocisnąć tych kilka kilometrów do Troków na rozbudzenie. Były nawet fragmenty ścieżki rowerowej i aż 2 osoby które na niej mijałem ;-) w ogóle rowerzystów prawie wcale na trasie nie widziałem i czułem się nieco jak kosmita. Ale kierowcy zachowywali się wobec mnie bardzo kulturalnie! W Trokach jak dojeżdżałem pod zamek to zaczęło lać. Przeszło po kilkunastu minutach i mogłem zrobić upragnione zdjęcie i kupić pamiątkę :-) 
Ostatni odcinek do Wilna już po drodze o dużym natężeniu ruchu. Od wielkiego napisu Vilnius do centrum miałem jeszcze blisko 20 km. Woziłem się cały czas 3 pasmówkami zastanawiając się czy mi wolno i czy mocno wnerwiam kierowców. Odpuściłem dopiero przed jakimś tunelem, ale nawigacja znalazła mi inną drogę, gdzie był nawet specjalny pas dla rowerów. Dopiero blisko ratusza zorientowałem się gdzie jestem, a po chwili znowu lunęło. Do noclegu został mi już tylko kilometr. Dojechałem tam około 18. Rozpakowałem torby i dokręciłem kilka brakujących kilometrów do dwusetki po mokrych ulicach, oglądając co ciekawsze obiekty. Na koniec jeszcze zakupy i ostateczny powrót na nocleg. 

Lietuvos Respublika
Lietuvos Respublika © dampu

Urząd w Olicie
Urząd w Olicie © dampu

Park w Olicie
Park w Olicie © dampu

Park w Olicie
Park w Olicie © dampu

Park w Olicie
Park w Olicie © dampu


Olita - nad Niemnem
Nad Niemnem - Olita © dampu

Kościół w Hanuszyszkach
Kościół w Hanuszyszkach © dampu

Zamek w Trokach
Zamek w Trokach © dampu

Zamek w Trokach
Zamek w Trokach © dampu

Wilno
Wilno © dampu

Pomnik Adama Mickiewicza i kościół bernardynów w Wilnie
Pomnik Adama Mickiewicza i kościół bernardynów w Wilnie © dampu

Baszta Giedymina
Baszta Giedymina © dampu

Katedra w Wilnie
Katedra w Wilnie © dampu

Pałac Prezydencki w Wilnie
Pałac Prezydencki w Wilnie © dampu

Ratusz w Wilnie
Ratusz w Wilnie © dampu

Obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej
Obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej © dampu

Zebro-konio-jednorożec w Republice Zarzecza
Zebro-konio-jednorożec w Republice Zarzecza © dampu
Kategoria ponad 200


Dane wyjazdu:
234.56 km 0.00 km teren
08:56 h 26.26 km/h:
Maks. pr.:44.71 km/h
Temperatura:21.6
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Warszawa z przyjaciółmi

Niedziela, 21 czerwca 2015 · dodano: 21.06.2015 | Komentarze 0

Czwarte 200 km w 2015 roku!

Pomysł dłuższej niedzielnej wycieczki narodził się jakoś w środę, bo wiedziałem, że nie dam rady jeździć codziennie. Nogi odpoczywały, a że dawno nie było dwusetki, to zacząłem myśleć o Warszawie. Wiatr od początku zapowiadał się sprzyjający, pozostawała tylko kwestia deszczu. W sobotę ułożyłem sobie trasę i dałem znać kumplowi, że wpadam w jego rejony.
Wieczorem pomajstrowałem jeszcze przy rowerze i przygotowałem kanapki. Jakoś po północy udało się zasnąć. Trzy godziny snu i wyjazd o 4:10 z Ciechocinka. Było mega zimno i już przed krzyżówką założyłem na siebie trzecią koszulkę i czapkę, które zdjąłem dopiero po dobrych stu kilometrach.
Na początku jechałem szosą aż do Włocławka, w którym byłem dopiero pierwszy raz rowerem. Odbiłem na Brzezie, a tam na Brześć Kujawski. Ładna mieścina, ale zaczęło kropić więc przyspieszyłem. Po drodze na Kowal odbiłem jeszcze na Stare Nakonowo, aby zaliczyć gminę Choceń. Za Kowalem przez Baruchowo i po chwili dłuższy postój na jedzenie i odpoczynek blisko granicy województwa. W Gostyninie kierunek na Płock, wpadła pierwsza stówka, a w Łącku wjechałem na drogę 577, którą tłukłem się aż do Sochaczewa. Do Gąbina była beznadziejna ścieżka rowerowa. Tam postój na zakupy w Biedronce i przy okazji byłem na mszy. Jak ruszyłem to po chwili zaczęło lać. Zmokłem porządnie i schowałem się pod drzewem, a tu burza... Trochę zawróciłem i miałem już ochotę ruszyć do Kutna i pociagiem wracać do domu. Telefon do kumpla, a on mi mówi, żebym tego nie robił, bo już po mnie wyjechał i to nie sam! Tak mnie to ucieszyło, że się spiąłem i zacząłem pruć na Sochaczew po mokrym asfalcie. Po drodze jeszcze ze 3 postoje, bo nowu mocniej padało i wreszczie ok. 13-tej dotarłem do Sochaczewa. Tam wskoczyłem na drogę numer 580, którą dojechałem do samej stolicy. Kumpli spotkałem w Żelazowej Woli pod domem Fryderyka Chopina. Trochę przeczekaliśmy deszcz i ruszyliśmy. Po kilku kilometrach dzielny stalowy rumak jednego z kolegów zadecydował zakończyć jazdę, gubiąc chyba 15-stą szprychę. Kolega postanowił podreptać na pociąg, a my ruszyliśmy dalej. Najpierw tempo było świetne, ciągle powyżej 30 km/h, ale po postoju pod Biedronką bodajże w Lesznie, opadłem z sił i ledwo nadążałem za kolegą, który mi pomagał jak mógł. Jakoś po 16-tej wjechaliśmy wreszcie do Warszawy, w której nieco odżyłem, a przez którą jechałbym pewnie dwa razy wolniej gdyby nie kolega, który nawigował. Mimo, że nie chciałbym tam mieszkać, to spodobała mi się jazda rowerem po ścieżkach w centrum wielkiego miasta pomiędzy ogromnymi budynkami :-) Zatrzymaliśmy się na chwilę pod Pałacem Kultury i Nauki, a punktualnie o 17 dotarliśmy pod Centrum Nauki Kopernik, gdzie byłem umówiony ze starymi znajomymi na wspólny powrót. Jakoś po 20 wysadzili mnie na krzyżówce, dokręciłem jeszcze kilka kilometrów po Ciechocinku do równego wyniku i skończyłem wycieczkę. Miła sąsiadka widząc mnie z rowerem spytała:
- Co, spacerek? ;-)

Zaliczyłem 22 nowe gminy!

Granica województw Kujawsko-Pomorskiego i Mazowieckiego
Granica województw Kujawsko-Pomorskiego i Mazowieckiego © dampu

Z wizytą w Warszawie
Z wizytą w Warszawie © dampu

Pałac Kultury i Nauki
Pałac Kultury i Nauki © dampu
Kategoria ponad 200


Dane wyjazdu:
231.39 km 0.00 km teren
08:59 h 25.76 km/h:
Maks. pr.:53.70 km/h
Temperatura:15.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Olsztyn

Niedziela, 10 maja 2015 · dodano: 10.05.2015 | Komentarze 0

Trzecie 200 km w 2015 roku!

Postanowiłem trzecią niedzielę z rzędu rzucić się na 200 km. Plany były różne, ale oczywiście karty rozdawał wiatr - padło na Olsztyn.

Znowu spakowałem wszystko wieczorem, ale były problemy z zaśnięciem i przespałem może z 2-2,5 godziny. Wystartowałem z Bydgoszczy o 3:45. Wieczorem lało i ulice były jeszcze całe mokre, więc starałem się jeździć ścieżkami i chodnikami. Przejechałem przez Wisłę i ruszyłem na Ostromecko. Pałac pięknie prezentował się wczesnym rankiem. Pojechałem dalej w stronę Dąbrowy Chełmińskiej, a następnie do Unisławia, gdzie miałem pierwszy kilkuminutowy postój. Po drodze, to były to znikały ścieżki rowerowe, raz z jednej, raz z drugiej strony. Trochę mnie to denerwowało, więc sporo jeździłem asfaltem. Z Unisławia ruszyłem na Żygląd, w stronę drogi nr 91. Wiatr sprzyjał i zaczęła rosnąć średnia. 91-ką dojechałem do Stolna gdzie skręciłem na Grudziądz. Wjechałem do niego przed 7:00, ze średnią ponad 27 km/h. Udałem się nad Wisłę, podjadłem i wypiłem. Następnie odnalazłem drogę nr 16, którą jechałem już niemal do końca wycieczki. Zaczęły się zjazdy i podjazdy... Momentami było ciężko... W Łasinie natknąłem się na wesołą gromadkę sióstr zakonnych, które zmierzały do kościoła. Po kilku kilometrach pierwszy raz wjechałem rowerem do województwa Warmińsko-Mazurskiego. Zatrzymałem się pod Polomarketem w Kisielicach po sok. Doczłapałem się jakoś do Iławy, gdzie odczuwałem już spore zmęczenie. Krótki postój pod Urzędem Miasta i wyjazd z miasta ;-) Za którymś zakrętem, za którąś górką znalazłem sobie piękną łączkę, na której postanowiłem odpocząć. Nie wiadomo kiedy, zleciało dobre pół godzinki. Już się chciałem zdrzemnąć, a tu deszcz! Całkiem nieźle wypocząłem, no to się szybko zebrałem i zacząłem uciekać. I tak kropiło niemal cały czas, ale nie jakoś strasznie. Wjeżdżając do Ostródy, lewe kolano zaczęło odmawiać współpracy. Powoli doturlałem się do Biedronki na małe zakupy i nie zastanawiając się wiele ruszyłem do Olsztyna. Miałem jeszcze około 3 godzin do pociągu. Po kilku kilometrach zaczęło padać... Odbiłem na Grazymy i przeczekałem niedaleko jeziora pod jakimś drzewem. Trochę przestało, więc ruszyłem dalej. Wpadło 200 km! Ulice były dalej mokre. Tiry zostawiały za sobą całe chmury kropelek wody. Humor i forma zaczęły zanikać. Zrobiłem kolejny postój w lesie, bo mi się jeść zachciało ;-) I ku mojemu zdziwieniu całkiem szybko osiągnąłem tabliczkę Olsztyn ok. 14:45. Szczęśliwy zatrzymałem się na Shellu żeby się trochę umyć. Wychodzę. Ruszam. Zaczęło lać! Poczekałem chwilę w tunelu. Miły Pan wytłumaczył mi jak dojechać na dworzec. Przejechałem kilka km, zrobiłem ostatnie zakupy, załatwiłem sobie bilet i jakieś 10 minut przed odjazdem byłem już w pociągu. Niestety praktycznie nic nie udało mi się zwiedzić... Podróż pociągiem trwała prawie 4 godziny! Nudy straszne. O 19:30 byłem znowu w Bydgoszczy.

Kolejne nowe gminy zaliczone (10)!
Kolejny tydzień z ponad 300 km (348.99)!

Pałac w Ostromecku o poranku
Pałac w Ostromecku o poranku © dampu

Spichrze w Grudziądzu
Spichrze w Grudziądzu © dampu

Województwo Warmińsko-Mazurskie
Województwo Warmińsko-Mazurskie © dampu

Urząd Miasta w Iławie
Urząd Miasta w Iławie © dampu

Olsztyn
Olsztyn © dampu
Kategoria ponad 200